niedziela, 31 marca 2013

Wielkanoc 2013

W wirze pracy i obowiązków przyszło nam świętować Wielkanoc. Chociaż patrząc za okno, chwilami myślę, że to raczej Boże Narodzenie. Nie mniej jednak, w domu wiosna, a to za sprawą dużej ilości żonkili i pięknych gałęzi wierzby, które udało mi się kupić w kwiaciarni na osiedlu.
Ogólnie w ciągu ostatnich paru dni nabyłam dużo ładnych rzeczy. Poidełko dla ptaków, które u mnie pełni rolę patery i coś co widziałam na blogu jednej z tworzących babeczek - ceramiczną kobiałkę na jajka, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
A tutaj zdjęcia tych wszystkich moich cudów.





Jajeczka barwione czerwoną kapustą. Zbliżenie:

 Pomysł na ich ozdobę podsunęła mi Makartina. Dzięki wielkie!
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam wszystkim Świąt rodzinnych i pełnych ciepła!

niedziela, 24 marca 2013

Wiosnoposzukiwanie - nty raz

Sława i Wielkanoc to zakup wiejskich jajek :) Od szczęśliwych kur :)
Takich, które biegają sobie po podwórku, skubną trawkę, skubną robaczka. Na jesień byliśmy zadziwieni. Gospodyni wpuszcza kurki na pole pełne dorodnych dyń. Po co? Żeby żółtko było ładnie wybarwione. Dynie a nie jakaś chemia :)
Jajek przywieźliśmy do Wrocławia 150 sztuk. A bo mama chciała, a to znajomy chciał i jego mama. A w związku z jajeczkami nasz rytuał - kogiel mogiel :) Mamy swoje rytuały. Po Sławie kogiel mogiel, po zakupach w Selgrosie wędzone brzuszki i w niedzielę winterki (szprotki podwędzane), które wprost uwielbiam.
Ale nie tylko za jajkami pojechaliśmy do Sławy. Pojechaliśmy zobaczyć jak tam rośliny na naszej działce. Cóż, niewiele zobaczyliśmy, bo mniej więcej od Głogowa wszystko w śniegu. I tylko żałowaliśmy, że nie wzięliśmy biegówek, ale Natura nam i to zrekompensowała. Żurawie, trzy żurawie. Jak zwykle w tym samym miejscu - ostatnio nie miała teleobiektywu, więc się nawet na nie nie siliłam, ale dzisiaj, dzisiaj to inna bajka - wprawdzie zdjęcia niezbyt ostre, ale oddają piękno tych ptaków.



Zwyczajowo wybraliśmy się również nad jezioro Tarnowskie - zawróciliśmy w połowie drogi - Tosiowe buty zamokły. Pieski i z takiej wędrówki wyjątkowo zadowolone były :)
Czekoladka to Luśka, a biała to Kaja.



I na koniec chwaląc się: wczoraj popełniłam dwa sery. Koryciński z czarnuszką i ricottę. Przyznaję oba przepisy genialne pochodzą z tej strony. Zdjęcie śniadaniowej kanapeczki z ricottą i suszonymi pomidorami.


To tyle :)
Pozdrawiam i do następnego :)

sobota, 23 marca 2013

Wielkanoc u Torbiszonów

A właściwie przygotowania. U nas czas przedświąteczny zaczyna się tydzień przed Wielkanocą - niektórzy zaczynają wcześniej, ale u nas przyjęło się tak. Wtedy też szykuję ozdobę na drzwi i zapuszczam zakwas na żurek - będzie to nasz drugi rok z żurkiem na własnym zakwasie. Naprawdę polecam, bo kupne się kompletnie nie umywają do własnego.
W tym roku składniki na wianek (wianek pięknie pachnący wikliną - 5zł, kurka i kogucik 5zł/szt, do tego trochę lnianego sznurka kupionego parę dni wcześniej w jakimś budowlanym markecie) pochodzą z kiermaszu wielkanocnego w Muzeum Etnograficznym - polecam, naprawdę dużo pięknych rzeczy :)
Kogucik wypatrzony z małżowiną - wypatrzyliśmy też pięknego gołębia, ale on pokaże się trochę później, a kurkę wypatrzyła moja mać, którą również postanowiłam tam zaprowadzić :)



niedziela, 17 marca 2013

Poszukiwania wiosny ciąg dalszy

Piękna pogoda  w weekend zaowocowała dwoma spacerami w poszukiwaniu wiosny. Na szczęście parę minut drogi od domu mamy piękne tereny do spacerów - stawy w Domaszczynie i pałac z parkiem w Pawłowicach.
Oba spacery były dość zaskakujące. Wczoraj żałowałam, że nie wzięłam teleobiektywu do aparatu, bo trzy drzewa przy pałacu oblężone były chmarą jemiołuszek :) Natomiast dzisiaj wzięłam go, ale jemiołuszek już nie było :( Myślałam, że nic ciekawego przed obiektyw nie wyskoczy, a tu pod koniec spaceru zjawiły się one! Całe stadko dzwońców. Były tak szybkie, że zrobienie im nieporuszonego zdjęcia, będąc na spacerze z dwoma psami było niemożliwe, ale coś się wyklarowało :)
A do tego pięknie kwitnąca leszczyna. Cudo po prostu. Wiosna Panie Dzieju!

 Świat jest piękny i pełny kolorów. Niby jest jeszcze zima, niby zbyt wiele ich jeszcze nie ma, ale te pierwsze soczyste żółcie i błękit wczesnowiosennego nieba, aż chce się żyć.



Dzwońce z dzisiejszego spaceru.


I jemiołuszki z wczorajszego dnia.

piątek, 15 marca 2013

"W dzień Narodzin przy kolebce staje cień, pierwszej z godzin Twoich szepcze: Dobry Dzień" (L.Staff)

 Tym cytatem zarzuciła mnie jedna z koleżanek, która w lutym została mamą :)
A ja siedzę przy kubku dobrej kawy z "5 o' clock" (dostałam za poradę w sprawie zakupu laptopa - oprócz prywatnie bycia babką z 1000 sposobów na zaprzęgnięcie palców do wytwarzania, mam nadzieję, pięknych rzeczy na co dzień jestem informatykiem) i myślę, że w weekend trzeba dokończyć haft na poduszkę. Znajomej uszyć i wyszyć następną - dostałam od niej 3 duże wory materiałów - chwała jej za to! Przydało by się również chociaż zedrzeć lakier z szafeczki, którą zakupiłam na allegro. Docelowo będzie biała z przecierką i czarnym, stylizowanym, francuskim napisem (tutaj dziękuję Bogu za Wróżkę). Do przodu też pójdę w kocykiem w fale - włóczkę na następne już zamówiłam :)
A do tego mam plan upiec chleb i zrobić podpuszczkowy biały ser - albo z czarnuszką albo z kozieradką :)
W międzyczasie może też uda mi się coś sprokurować na jakieś Candy :) Pomyślimy...

czwartek, 14 marca 2013

Wszyscy mają falę! Mam i ja!

A właściwie będę mieć, gdyż jestem w trakcie jej robienia.
Zainspirowana pięknym kocykiem BigMamy (o tutaj) też postanowiłam sobie taki sprawić :) Najpierw musiałam po swojemu zrozumieć schemat i udało się :)


To jest narazie 8 rządków po 280 oczek, z moich obliczeń wynika, że powinien być szeroki na trochę ponad 1m. Docelowa długość to 150cm - czyli około 420 oczek.
Dobór kolorów pozostawiłam małżowinie. W błękitach - podobny do kocyka BigMamy powstanie mniejszy kocyk dzieciowy. A ten pojedzie z nami do Sławy :) Myślę, że do tulenia się w pochmurne dni będzie akuratny :)

niedziela, 10 marca 2013

Poszukiwanie i zaklinanie wiosny

Zapomniałam się pochwalić. Tydzień temu byliśmy na naszej działce :)
Cel? Przecież jeszcze trochę do działkowych robótek. Owszem, ale musieliśmy pościągać agrowłókninę z drzewek, które za mrozem nie przepadają.
Niestety zastaliśmy niemiłą niespodziankę. Lis - były lokator naszej działki, który nie przyjmuje nakazu eksmisji - rozniósł część owijek i przegryzł klon palmowy - niepowetowana strata. Miłe niespodzianki? Piękna pogoda i pączki na roślinach :)
Jako, że działkę mamy w pięknej okolicy, zrobiliśmy sobie też spacer nad jezioro - jedno z wielu, do którego mamy naprawdę blisko :) Wracając odkryliśmy piękne ścieżki - fotorelacja z nich w wakacje - wybieram się tam na dłużej - i mam zamiar zjeździć choć trochę tę okolicę rowerem :)




To była pierwsza wyprawa Kaji po wypadku i pierwsza tak poważna z Lusią :)

A wracając do spraw czysto domowych. Torbiszon popełnił kolejny haft.


W tzw. międzyczasie - na pohybel polonistom - zmieniam wystrój mieszkanka :)
Zakupiłam dużo pięknych tkanin na zasłony. Mam nadzieję, że z nową koncepcją uwinę się do Wielkanocy :) W końcu to będzie moja i Tomka druga Wielkanoc na nowym mieszkanku.