poniedziałek, 29 grudnia 2014

Mój własny "Alchemik"

Kiedyś ktoś podjął bardzo ważną decyzję. Za to i za odwagę do tego potrzebną, szanuję go do tej pory, mimo, że spowodowało to, że praktycznie zniknął z mojego życia. Na jej uzasadnienie podsunął mi właśnie "Alchemika" Coelho. Wtedy przebrnąć dla mnie przez tę książkę było prawdziwą sztuką, którą w połowie drogi zarzuciłam. Od tego minęło już 11 lat. Alchemika w końcu udało mi się przeczytać. Ale nie stał się on dla mnie ani drogowskazem, ani wytłumaczeniem. Tak samo jak i pozostałe, przeczytane przeze mnie książki Coelho.
Ale jeden cytat towarzyszy mi od tamtej pory.
" Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie by udało Ci się to osiągnąć."
Dotyczy to i rzeczy materialnych i tych bardzo "duchowych". Dzisiaj skupimy się na materialnych.
Odkąd w Jysku zobaczyłam kandelabr, zapragnęłam, aby na moim stole również stało takie cudeńko z palącymi się świecami, ale czasami wydanie prawie 100zł na pierdolet, to jednak zdecydowanie za dużo. Szukałam po allegro, tablicach itp stronach, aż w końcu trafiłam na opuszczoną pierdołkę w sh. Stał sobie taki biedny, na ostatniej, najwyższej półce, rażąc po oczach paskudną czerwienią i, odstraszając potencjalnych nowych właścicieli. Dojrzałam w nim potencjał, a dokładnie jeden wieczór z opalarką, pędzlem i białą farbą. Tak nasze brzydkie kaczątko zamieniło się w całkiem niezłego łabędzia. Owo brzydkie kaczątko kosztowało mnie zawrotne 5 złoty i odrobinę pracy :)




Czujne oko na zdjęciu zobaczy również koniki od Iz&Reda - jednego pociągnęłam białym akrylem i zrobiłam przecierki. Podobnego właśnie podarowałam mamie Katarzyny. Oraz domek z przesłaniem od Misiury.
Teraz tylko zostało kupić jakieś ładne świece i mój własny kandelabr gotowy - na bycie gościem honorowym, będzie musiał poczekać do następnej Wigilii.
I tak właśnie jedno z marzeń się urzeczywistniło.
Miłego wieczoru i do następnego.

niedziela, 28 grudnia 2014

Zygmuntówka po raz pierwszy, Zygmuntówka po raz drugi... 26-28/12/2014

Tak i znowu, i pewnie nieustająco. Jeśli nie mają nas tam dosyć (nie uświetniamy ściany "Tych Państwa nie obsługujemy"), to był to nasz drugi i na pewno nie ostatni pobyt tam. Mimo wszystkich przygód - tych złych, które nam się teraz przytrafiły. Mimo, że dużo ludzi mówi, że dzierżawca nie taki, że brak klimatu itp. Obecny wyjazd łączył stare w nowym, spotkaliśmy Dzidziusia - dawnego bacowego tego przybytku, spotkaliśmy Piotrusia, mimo wszystko wyjazd im plus (chociaż finansowo mocno mocno na minus).
Po drodze odwiedziliśmy bazylikę w Wambierzycach, gdzie trafiliśmy wprost na koncert chórów. Potem wpadliśmy do rodziców Katarzyny - po ładnych paru latach spotkałam Panią Ewę i Pana Leszka, to było i miłe i z pewnych względów niestety bardzo przykre. Wpadliśmy jak po ogień. Wręczyć prezenty - m.in. konik na biegunach od Iz&Red. Obiecaliśmy, że w wakacje zaglądniemy na trochę dłużej i mam zamiar tę obietnicę dotrzymać.

A teraz fotorelacja.
Koncert kolęd w bazylice w Wambierzycach:


Wambierzycka szopka - nie lubię, odkąd zauważyłam, że jest tam wypchany mały jelonek :(


A to już w Zygmuntówce.

Kluska wie jak się ustawić. Wygodna kanapka naprzeciwko kominka. Tak to można żyć ;)


Śniegowe chmury w drodze na Wielką Sowę.



Z mężem, Tomaszem i Panem Piotrusiem w Akwarium na Przełęczy Jugowskiej. Po drugiej stronie aparatu Kamila :D





Oprócz nas w Zygmuntówce byli tylko Renata i Dawid. Jak widać Kluska bez walki nie ma zamiaru oddać najlepszej miejscówki ;)


Ostatni dzień. Droga w dół z Zygmuntówki do Bukowej Chaty. Nie dość, że śnieg to jeszcze szadz. Normalnie od takich widoków to mi się w dupie poprzewraca. Eh, ten paskudny Wrocław.




Na Przełęczy Jugowskiej.


Tomusiowy nostalgicznie.


Do następnego!

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Druga Niedziela Adwentu i torbiszon

Wczoraj. Była i się zmyła ;) Nie robię tego specjalnie, po prostu jakoś tak samo z siebie wychodzi, że i w tę niedzielę wprowadziłam odrobinę świąt do domu. A to za sprawą małego świecznika zrobionego z kory cynamonu i małej szklanki. Dekoracja znowu nie pochłonęła ani jednej dodatkowej złotówki. Od czasu tego wianka, każda skórka z cytrusa przerabiana była na gwiazdki.


Związałam ze sobą korę cynamonu - tak, aby otoczyła szklankę. Postawiłam na paterze, wysypałam te cytrusowe gwiazdki i cieszę się aromatem świąt :)

Coś związanego z niedzielą, ale rozpoczęte w sobotę, to również szycie mojego nowego torbiszona. W sobotę, mianowicie, byłam w sh, gdzie za 6zł zakupiłam spódnicę i spodnie skórzane. W niedzielę siedziałam i prułam. Paski wykorzystałam do tej torebki:

 



Materiał wierzchni i podszewka to 100% bawełna, pomiędzy nimi dość gruby, czarny wigofil, aby torebka trzymała fason. W większości zszywana na overlocku. Strasznie podoba mi się połączenie szarego szewronu z kolorowymi dodatkami, więc jeszcze pewnie nie jeden raz coś takiego skomponuję. Osobom zainteresowanym podobną torbą polecam kontakt via mail (torbiszon@gmail.com). A tymczasem zapraszam wkrótce po nowe modele.
pozdrawiam!

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Pierwsza Niedziela Adwentu

Już któryś rok z kolei w Pierwszą Niedzielę Adwentu na drzwiach naszego mieszkanka pojawia się wianek. W tym roku jest odrobinę surowy. Wykorzystałam do niego zrobiony kiedyś w Sławie wianek z witek brzozowych, wycięte za pomocą wykrawaczki do ciasta gwiazdki ze skórki grejfruta (Tomek kupił grejfruta kiedy byłam na l4 i bardzo źle się czułam) i cynamon, który w zeszłym roku kupiłam w ilości prawie hurtowej, żeby wrzucać go do butelek z grzanym winem a sznurek miałam w szufladzie. Totalny recykling. Na wianek nie wydałam ani jednej dodatkowej złotówki.
Podobny zrobiłam swojej mamie - z małymi zmianami, które chciała.

Tak wygląda mój:

A tak maminy:

I takim małym akcentem powoli wprowadzamy święta do domu :)
Ahoj!

niedziela, 30 listopada 2014

Zygmuntówka (Góry Sowie) - 29-30/11/2014

Cały tydzień myślałam, że gdzieś przydało by się pojechać. Myślałam, a myśl ta nie dawała mi spokoju. Mocno ograniczone środki powodowały, że wybór był również mocno ograniczony. Albo Sława albo jakieś schronisko bliziutko. Padło na Zygmuntówkę. Parę razy słyszałam, nigdy nie byłam. Tomek spytał Tomka i tak we czwórkę postanowiliśmy się tam wybrać (ja i Tomek, Tomasz i Kamila). I to był strzał w dziesiątkę - chociaż nie zgodzę się z napisem na stronie, że można dojechać autem - komfortowo jakimś jeepem. Typową osobówką niet - polecamy zostawiać auto przy Bukowej Chacie i przejść się ten krótki kawałek. Przyjechaliśmy późno - przez nas - po drodze zaliczyliśmy przejście w Tłumaczowie i obiadek po czeskiej stronie (Zupa czosnkowa, smażony ser i piwko!) w jakiejś małej knajpce na drodze do Broumova (4 osoby najadły się do syta za łącznie 55zł - w tym piwo). Po dojechaniu do Zygmuntówki mały wypad w górki - mieliśmy nocą zaliczyć Wielką Sowę, ale źle skręciliśmy i doszliśmy do Zimnej Polany przez Rymarz.
Wielką Sowę z samego rana - wyszliśmy przed 8 - ostatecznie zaliczyłam z mężem na następny dzień. Mały minus - nie mogliśmy wejść na wieżę, bo nie mieliśmy drobnych, gość nie miał wypad i ostatecznie nas nie wpuścił. Ale mu to wybaczamy - bo widoczność i tak była marna, więc z góry zobaczylibyśmy tylko czubki drzew, które rosną wokół szczytu. Przy innej pogodzie może bym miała do gościa żal, szczególnie, że wzięliśmy lornetkę. A tak, hak mu w smak.
Ogólnie było bajkowo. Nie było śniegu, ale była szadź, która utrzymała się przez cały nasz wyjazd i pewnie nadal się utrzymuje. Gdybym polowała na taką pogodę, to pewnie bym latami próbowała się wstrzelić - a tutaj taka miła niespodzianka :D


















Na pewno wrócimy tam nie raz. Mamy nadzieję, że finanse pozwolą na to jeszcze w tym roku :)
Pozdrawiam!

środa, 12 listopada 2014

"Już jesień. Liść na drzewie rzednie, Jeszcze ostatnim złotem gore, A z nim spokojnie gaśnie, blednie, Co nie umiało umrzeć w porę." L. Staff

I pewnie wszystko przykrywa całunem, bo mgliście na prawdę bywało :)
W sobotę już byliśmy na naszej działczynie. W sobotę - i tego się będę trzymać - chociaż soboty były ostatnie 3 minuty :) Rozłożenie łóżeczka, rozpalenie pieca i tak się zaczął nasz długi weekend :)
Później było już tylko lepiej :)
W niedzielę wycieczka rowerowa do Jeziornej (szlak zielony z Kuźnicy Głogowskiej, powrót żółtym do Radzynia). Piękna to była jesień. Już nie rozpalona, ale dojrzała :) Szlak bardzo ładny, chociaż trzeba uważać na początku żółtego, bo biegnie przez "Użytek ekologiczny Dolina Jeziornej" i tam niestety można się skąpać - dróżka biegnie przez bagno, a przejść można tylko po niedbale rozrzuconych gałęziach - co przy rowerze i psie jest sztuką niemałą ;) Starczy powiedzieć, że suchą stopą tego nie pokonaliśmy :) Za to ciekawostka na plus - około kilometra przed Jeziorną zielony szlak biegnie równolegle z "Lubuskim szlakiem wina i miodu", gdzie minęliśmy ciekawą zagrodę z barciami i snycerzem :) Zakochałam się w kapliczce w jego ogrodzie.
Poniedziałek to dwa motywy: Tomusiowy naprawiający drzwi w naszym domku i ja - konstruująca karmnik dla ptaków - i tutaj znowu ogromne dzięki dla babeczki z tartaku: wybrałam sobie drewienka i zapłaciłam za nie tylko 10 zł :) Dzisiaj oboje dopieszczaliśmy nasze dzieła :)

Jezioro Tarnowskie Duże.







Jezioro Sławskie







Sromotnik chyba bezwstydny czyli smrodliwy ;)



I takie widoki tuż za płotem :D




Dzieło rąk moich ;)
Koncepcja, wykonanie, szliforanie, fotografowanie - ja ;)
Tomusiowy tylko parę śrub dociągał, kiedy ja już nie miałam siły ich dokręcać.





Muszę jeszcze ten mój penthousowy karmnik pomalować - tu są trzy koncepcje:
- tylko lakier, czyli zostawiam kolor i fakturę drewna;
- pobielenie i lakier - czyli robimy go jaśniejszym, ale fakturę drewna zostawiamy;
- belki czerwone, dach zielony - czyli mocno świąteczne, ale tracimy i kolor i fakturę drewna.
Zresztą jakbym go nie pomalowała, ja będę z niego niesamowicie dumna, a ptice i tak będą miały to w kuprach. I powtarzam - za drewienka zużyte do jego budowy zapłaciłam 10 zł (!!).
Pod najwyższym dachem zawiśnie dzwonek z ziaren. Będzie wyglądać jak dzwonnica :)
Eh, pora spać, bo co dobre szybko się kończy  i na 8mą muszę być w pracy!
Ahoj!

ps.
zauważyłam, że coś się zmieniło w sposobie wyświetlania obrazków. Nie wiem dlaczego, postaram się to wyjaśnić i poprawić, bo jest mocno niewygodnie na chwilę obecną.