Cały rok człowiek haruje, żeby sobie na tydzień na własną działkę
pojechać i co? Odpoczywać? A gdzieżby! Sadzić. Zbierać i obrabiać
grzyby. Pomagać mężowi przy remoncie domku. Wiadomo - wieczorami pić
piwko i oglądać gwiazdy :D
I zobaczyć wąsatki - bardzo ładne ptaszki.
Ogólnie grzybów mamy dwa kosze już ususzonych, więc żywych było mnóstwo. Do tego mamy już swoje miejsce prawdziwkowe - jednego dnia 24 rano i 6 wieczorem, a ogólnie ok. 60 przez cały wyjazd. Ale wiadomo, co dobre, szybko się kończy i dzisiaj już niestety na 8mą do pracy.
Grzyby mnie nie kręcą kompletnie. Ale za to gwiazdy... :) Urlopy mają to do siebie, że za szybko się kończą. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMy z mężem akurat lubimy i zbierać i jeść, więc u nas to nie problem :)
OdpowiedzUsuńA każdy pretekst jest dobry, żeby po lesie trochę połazić :)
Piękne zbiory, też mam już pół piwnicy słojów z marynowanymi i suszonymi grzybami.
OdpowiedzUsuńTylko pytanie, kto to będzie jadł?