niedziela, 27 kwietnia 2014

"Szczęście jest wówczas pełne, gdy światło poranku budzi dwoje ludzi do dnia pełnego wspólnych czynów i rozmów."

Dzisiaj, tak jak zawsze, razem wybraliśmy się na spacer do pałacu w Pawłowicach. Dwa dobre piwka (Lwówek malinowe i Ciechan lagerowe) w torebce. Tam siadamy na ławeczce naprzeciwko pnia z dziuplą w kształcie serca i chłoniemy to, co nas otacza. Psy biegają jak szalone - dzisiaj kanonizacja, więc ludzi na dworze mało - a my wolno popijamy piwko. Takie chwile są najlepsze. Wyszarpane z kieratu pracy. Do tego szczęście, które wlazło mi pod nogi. A wracając tych szczęść narwaliśmy cały pęczek. Oprócz czterolistnych zdarzały się i pięcio- i ośmio(!!)-.
Wczoraj też uszyłam sukienkę (z tego wykroju). Z jeansu spodniowego, bo koszulowego, tego cienkiego nie mieli. Wyszła naprawdę wygodna i ta kieszeń! Na zdjęciu nie widać, ale kieszeń ma podszewkę w niebieskie pasy. Na pewno jeszcze nie raz wrócę do tego wykroju.



Wczoraj też urządziłam sobie wycieczkę rowerową na działkę we Wrocławiu, bo Tomek był w Łodzi na jakiejś robótce. Z estakady na Zakrzowskiej w drodze powrotnej widziałam Ślężę. Z chęcią bym milionowy raz na nią pojechała ;)
Wracam do szydełka!
Miłej reszty niedzieli!

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Święta... niekoniecznie przy stole

Tak się jakoś w tym roku złożyło, że świeta przeleciały nam przez palce i nawet nie wiem kiedy. Było śniadanie wielkanocne u babci, gdzie spotkaliśmy się całą rodziną i kawuśka u mamy. W domu właściwie oprócz jajeczka od Pracowni Kasi i uszatych czapeczek na jajka świąt nie uświadczyliśmy.
Za to dużo spacerowaliśmy. Do parku przy pałacyku na Pawłowicach. Tam, browarek na ławeczce, słuchanie ptasiorów i wciąganie wszechogarniającego zapachu czeremchy, która w tamtych okolicach naprawdę licznie zakwitła.

W parku dokonałam też sesji zdjęciowej nowego szaliczka - mocno ażurowy raczej na koniec lata/ciepłą jesień tudzież wczesną wiosnę. Wzór ananasowy.




Były też wianki z mleczy ;)



Psy oczywiście w taką pogodę oprócz przygód szukały wody. A jak wiadomo pies jak dziecko: brudny pies to szczęśliwy pies


Jutro mam jeszcze wolne - wybieramy się do Oławy.
Tak więc, do zobaczenia!

piątek, 18 kwietnia 2014

W szeregu zbiórka!

Do pierwszej w nocy - ehh, zachciało mi się - próbowałam rozłożyć na czynniki pierwsze czapeczkę na jajka, która rzuciła mi się w oczy na jakimś portalu. Powstały w tym czasie 3 prototypy i dopiero czwarty okazał się strzałem w dziesiątkę! Na skrzydłach sukcesu od razu popełniłam następne trzy.

Oto one, na razie bez jajcarskich modeli:





Ku pamięci: włóczka Kotek (tex 110/3), szydełko 3.0, na dole 25 oczek łańcuszka złączone w koło, dwa obwody słupkiem, jeden półsłupkiem; kolejne: 2 x słupek, 2 oczka w jedno.
Mam nadzieję, że zapisałam w miarę jasno i za rok, jak do tego wrócę, będę pamiętać o co mi chodziło ;)
pozdrawiam

środa, 16 kwietnia 2014

Wiośnie wyjść na spotkanie

Wiosna w mieście pod wieloma względami różni się od tej "na wsi". Wszystko jest takie przewidywalne - o, sąsiad ma magnolię to i ja posadzę - i takie wepchnięte w ramy - przycinamy drzewka, ale nie więcej jak ileś tam zeszłorocznego przyrostu.
Dzięki Bogu chwilę od domu mamy trochę dzikiej przyrody. Tam drzewa rosną jak chcą i kwitną też jak chcą. Przez chorobę miałam możliwość trochę się tej dzikiej wiośnie przyjrzeć - dzisiaj już mogłam pozwolić sobie na spacer, a po wczorajszo-dzisiejszej wizycie na ostrym dyżurze okulistycznym postanowiłam trochę pozwolić oczom odpocząć od komputera i popodziwiać wszechogarniającą świeżą zieleń, szczególnie, że dzisiaj była wyjątkowo ładna pogoda.

W poniedziałek było deszczowo i burzowo, a ja jak głupia przez prawie pół dnia wypatrywałam co chwilę tęczy i udało się!



Za to dzisiaj wszystko wybuchło!





Luśka nawet załapała się do zdjęcia. Kaja dzisiaj była wyjątkowo rozbrykana.



To są stare miedze w okolicach Pałacu Pawłowice. Bardzo lubię tam chodzić.
Ze spaceru przyniosłam trochę kwitnących gałązek.



Tak, w dużym pokoju pojawił się różowy dywanik. Wygląda nieziemsko ;)
To by było na tyle dzisiaj. Wracam do szydełkowania, bo... jakoś tak ;)
A niedługo zaproszę Was na stronę dzieciakwplecak.pl :)
Łapcie wiosnę!


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Wiosennie, czyli łapiemy chwilę

Dzisiaj post składający się w większości ze zdjęć. Bo w Sławie wszystko nam rozkwitło!
Na koniec mała zapowiedź.
Enjoy it!














Na balkonie zakwitła serduszka okazała - w szoku byłam, bo o niej zapomniałam i nie sądziłam, że przezimuje w małej doniczce. A ona na przekór wszystkiemu pięknie wyskoczyła i kwitnie :)



 A teraz ta obiecana zapowiedź. W Sławie będziemy budować grillo-wędzarnię, z kamienia, żeby ładnie wyglądało. Zapasy na razie wyglądają tak (to jest ok. 5-10% tego co potrzebujemy):




Na jesień będziemy się pytać rolnika, który ma pole niedaleko nas, czy będziemy mogli przejść się po polu po orce i pozbierać, jak się zgodzi to wtedy będzie duuużo więcej. I tak planujemy, że nie zbudujemy jej wcześniej niż na przyszłe lato.
Tego lata jedynie chcemy postawić u nas dwa ule (wielkopolskie), co by mieć własny miodek, a będą miały pszczoły z czego go robić ;)
pozdrawiam.

piątek, 4 kwietnia 2014

Pstrokata Wielkanoc 2014 u Torbiszonów

Popełnione na szybko. Do tej pory bolą mnie policzki od wydmuchiwania 18 przepiórczych jajeczek. Jedno nie przeżyło. Gniewnie wylądowało pokiereszowane w koszu na śmieci. Do tego około 15 z zeszłego roku, kiedy to miałam, oj jaki miałam zamiar również stworzyć z nich wianek.
Farbowane jeszcze szybciej. Niestety częściowo z moimi dłońmi.
Klejone klejem na gorąco do brzozowego wianka z Bożego Narodzenia. I jest.
Bo to przecież już tylko dwa tygodnie.




Pstrokaty, bo taka jest wiosna. Wszechogarniająca feria barw.
Dzisiaj jestem słomianą wdową, bo Przyszły Małż pojechał na robotę, wróci koło 3-4 nad ranem. Więc miałam trochę ciszy i spokoju.

Działka 2011-2014

W listopadzie będą trzy lata odkąd jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami włości pod Sławą.
Minimalistami nigdy nie byliśmy i działka to ponad 30a.
Jak to wyglądało w listopadzie 2011, chwilę po podpisaniu aktu notarialnego?
A tak:

 
 


Teraz po włożeniu w nią mnóstwa pracy i nie mniejszej ilości pieniędzy działka prezentuje się tak:



Jest jeszcze naprawdę dużo pracy, ale widać już pierwsze efekty. Drzewka rosną, kwiatki kwitną i jest więcej trawy niż chwastów. Zimą udało nam się kupić naprawdę mocną kosiarkę spalinową i możemy kosić też za płotem - do tej pory prosiliśmy zaprzyjaźnioną lokalną rodzinę i kosili nam traktorem, ale zostawały te badyle na miejscu, teraz można to ładnie kosić i ścięte chaszcze lądują na kupie do kompostu :)