poniedziałek, 14 października 2013

Dobre złego początki

Weekend był wspaniały. Ale w życiu, tak jak w górach, po wejściu na górę czeka nas przechadzka w dół. Dzisiejszy dzień nie jest najlepszy. W pracy za dużo. W domu jeszcze więcej, mimo, że mam mocne postanowienie, aby przestać przynosić pracę do domu - niestety do tej pory wiele wieczorów zepsuła mi właśnie atmosfera w pracy.
Od tego tygodnia postanowiłam również wprowadzić małe oszczędności w domu. Postanowiłam planować obiady z góry na cały tydzień. Po części by zaoszczędzić trochę pieniędzy, a po części, żeby zaoszczędzić trochę czasu, który do tej pory marnowałam na codzienne stanie w kolejkach. A jak wiadomo: czas to pieniądz, więc łudzę się, że oszczędzam pieniądze do kwadratu ;)
Niestety dzisiaj nie jest dobry dzień. Przegrałam walkę z mięsem o roladki. Nie będą wyglądać tak smakowicie jak chciałam. Prawie małżon mnie pocieszył słowami, że ważne, żeby były smaczne, wyglądać nie muszą. Cóż, osobiście, znajomym nie podałabym takich roladek.
Myślę, a butelka potwierdza, że to jest po prostu:


Białe wino, którego ogólnie nie lubię, ale kiedyś zaczęliśmy je z Tomkiem, więc dzisiejsza batalia z mięsem o roladki, może być warta tej butelki.


//EDIT
Z brzydkich roladek po usmażeniu wyszły bardzo ładne kieszonki, które jeszcze wsadziłam do naczynia żaroodpornego i zalałam sosem, powstałym z resztki nadzienia (szpinak + feta) i śmietany. Może i dobre złego początki, ale z drugiej strony nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :D






* zdjęcie pochodzi z: http://www.notecouture.com.au/

0 komentarze:

Prześlij komentarz