czwartek, 14 listopada 2013

"Pan Kotek był chory i leżał w łóżeczku..."

Właściwie Pani Kotka.
Jak wiadomo, zgodnie z prawami Murphiego, jeśli jest szansa, że coś może pójść źle, to na pewno pójdzie źle. Tam też było i tym razem. Wybieraliśmy się z Tomusiowym na długi weekend na naszej działeczce. W drodze drapała mnie lewa strona gardła - to była noc z piątku na sobotę. W sobotę obudziłam się z bólem całego gardła, ok, mówi się trudno, ssie się Sebidin - dzięki Bogu apteka czynna. Do tego Soplica malinowa, wiadomo, ku zdrowotności ;) Powiedzmy, że jest ok. Ale... Niedziela popołudnie, ledwo doczłapuję się do sklepu za jakimś obiadem, a jeszcze bardziej mgliście pamiętam powrót do domku. W każdym bądź razie, leżąc pod kołdrą i dwoma kocami, mimo, tego, że w sobotę zdołaliśmy zamontować kominek w domku, mam dreszcze. To była niedziela. W poniedziałek odrobinę lepiej i tak właściwie jako tako czuję się dopiero dzisiaj.
Z długiego weekendu w Sławie zostały mi dwa zdjęcia, które zrobiłam jak się jeszcze trochę lepiej czułam i fakt, że zamontowaliśmy kominek :D
Jedno z nich to zdjęcie róży. Tak, jeszcze kwitnie :D A do tego pięknie pachnie :)
Nie pamiętam co to za odmiana, ale ma być pnąca :)






Pochwalę się też balkonem, chryzantema, którą tam widać, stoi chyba tydzień przez 1 listopada. Kupiłam w Biedronce za 7-8zł. Spodobał mi się ten łososiowy kolor, który idealnie pasuje do reszty wystroju.


Jak widać, mieliśmy mgłę. Uwielbiam późną jesień właśnie za mgłę, bo za zimnem akurat nie przepadam. Ale mgła jest magiczna :D



Żeby nie było, jest to pole koło naszego mieszkania. Tam, codziennie chodzimy z psami na spacer. Psy potrafią się nieźle wybiegać, a my zaczerpnąć świeżego powietrza. To są zalety mieszkania na rogatkach ;)
A jako, że nie lubię się nudzić, a jak wiadomo, będąc na L4 raczej niewiele da się zrobić, dzisiaj popełniłam (przy nieocenionej pomocy Tomusiowego) dwa ajerkoniaki - tradycyjny i czekoladowy. Oba z przepisu z ogromnego tomiszcza, które dostałam od Prawie Małża: Wielka Księga Nalewek. Z jedną małą zmianą - do czekoladowego dodałam własną czekoladę w proszku (kiedyś się chwaliłam, że zrobiłam ;)
Obie prezentują się tak:


Oczywiście z wiejskich jajeczek z okolic Sławy :D
Jest jeszcze jedna rozgrzebana rzecz, którą się napewno pochwalę, ale to za parę dni :)
pozdrawiam!

0 komentarze:

Prześlij komentarz