niedziela, 12 października 2014

Wambierzyce - 11/10/2014

Kawał czasu chodziło za mną, aby się tam wybrać. W końcu podjęto męską decyzję i po konsultacji z pogodynką (obejrzenie pogody), stwierdziliśmy, że nadszedł ten dzień. Miało być pięknie, było. Miała być Polska Złota Jesień, była. Jedynie na Szczelińcu nam się pogoda skiepściła i ten trend trzymał się przez całą drogę powrotną do Radkowa.
Ale od początku.
Na początku była pobudka o 6. Zabranie mamy o 8. Wyjazd z Wrocławia o 10 (zatankować, wymienić euraki na korony itp itd). Autem E67/8 do Polanicy Zdrój i tam odbicie na Wambierzyce. W Wambierzycach zwiedziliśmy Bazylikę i górę z kapliczkami vis-a-vis Bazyliki. Na Kalwarii kupiliśmy też miód lipowy. Po Wambierzycach pojechaliśmy do Czech (przejście w Tłumaczowie) na małe zakupy alkoholowe ;) (odrobina piwa, śliwowica, rum, nalewka mleczka Wild Strawberry, orzeszki, mleko w tubce, chałwa - czyli dupy rozpieszczanie ;) ). Z Tłumaczowa prosto do Radkowa, gdzie zostawiliśmy samochód i dawaj na górę. Niestety Radków mocno się zmienił i nie wiedziałam o istnieniu parkingów wyżej, więc zrobiliśmy kawał drogi nim znaleźliśmy się na początku szlaku żółtego. Ogólnie pod górę: szlak żółty tzw. Przyjacielska Ścieżka, później szlak niebieski i na sam koniuszek znowu żółty. Schodziliśmy żółtym i czerwonym, a później - ze względu na ciemności - Drogą Stu Zakrętów do Radkowa. Na Szczelińcu byliśmy po 17, więc darowaliśmy sobie oglądanie skałek. Jedynie piwko i szarlotka i wio na dół.







































Było wspaniale, na tyle, że obiecaliśmy sobie, że raz w miesiącu będziemy się gdzieś wybierać :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz