sobota, 4 października 2014

"Siała baba mak..." czyli jak robiąc tort makowy uszył się płaszczyk (r. 62)

Było o overlocku? Było! A więc teraz przy każdej okazji mam pretekst do zasiadania przy nim i wyładowania złości. Jak na przykład dzisiaj. Ugotowałam mak celem zrobienia tortu makowego. Trzeba przygotować masę makową, żeby ciasto upiec. Odsączyłam. Poczekałam grzecznie 30 min. Opłukałam młynek do maku, bo rok nie używany, i co? I gucio. Kręcę i kręcę, a mak jak niezmielony tak niezmielony. Mąż w pracy, więc rzucając mięsem, muszę czekać na niego.
Więc aby trochę rozładować napięcie zaczęłam kroić, mierzyć, kombinować, wymyślać, dopasowywać - w międzyczasie rozmawiałam z mamą - i uszyłam. Forma do złapania proporcji to rozcięta, mocno różowa bluza z sh. Wykombinowałam całkiem fajne zapięcie, teraz tylko muszę pomyśleć nad guzikiem. Pewnie wyląduje drewniany ;) Zrobiłam też dodatkowe spodnie obrzucenie, bo nie lubię podwijania w okół szyi. Więc obrzucenie jest przez cały przód i szyjkę.
A dzieło prezentuje się tak:



Mam w głowie wiele innych możliwości na tę patkę :D
Powoli każdą z nich będę realizować a gotowe ciuszki będą do kupienia w ramach Przecinkowa i być może Etsy.
Idę raz jeszcze spróbować zmielić mak!
Pozdrawiam.

0 komentarze:

Prześlij komentarz