Tak się jakoś w tym roku złożyło, że świeta przeleciały nam przez palce i nawet nie wiem kiedy. Było śniadanie wielkanocne u babci, gdzie spotkaliśmy się całą rodziną i kawuśka u mamy. W domu właściwie oprócz jajeczka od Pracowni Kasi i uszatych czapeczek na jajka świąt nie uświadczyliśmy.
Za to dużo spacerowaliśmy. Do parku przy pałacyku na Pawłowicach. Tam, browarek na ławeczce, słuchanie ptasiorów i wciąganie wszechogarniającego zapachu czeremchy, która w tamtych okolicach naprawdę licznie zakwitła.
W parku dokonałam też sesji zdjęciowej nowego szaliczka - mocno ażurowy raczej na koniec lata/ciepłą jesień tudzież wczesną wiosnę. Wzór ananasowy.
Były też wianki z mleczy ;)
Psy oczywiście w taką pogodę oprócz przygód szukały wody. A jak wiadomo pies jak dziecko: brudny pies to szczęśliwy pies
Jutro mam jeszcze wolne - wybieramy się do Oławy.
Tak więc, do zobaczenia!
0 komentarze:
Prześlij komentarz