środa, 16 kwietnia 2014

Wiośnie wyjść na spotkanie

Wiosna w mieście pod wieloma względami różni się od tej "na wsi". Wszystko jest takie przewidywalne - o, sąsiad ma magnolię to i ja posadzę - i takie wepchnięte w ramy - przycinamy drzewka, ale nie więcej jak ileś tam zeszłorocznego przyrostu.
Dzięki Bogu chwilę od domu mamy trochę dzikiej przyrody. Tam drzewa rosną jak chcą i kwitną też jak chcą. Przez chorobę miałam możliwość trochę się tej dzikiej wiośnie przyjrzeć - dzisiaj już mogłam pozwolić sobie na spacer, a po wczorajszo-dzisiejszej wizycie na ostrym dyżurze okulistycznym postanowiłam trochę pozwolić oczom odpocząć od komputera i popodziwiać wszechogarniającą świeżą zieleń, szczególnie, że dzisiaj była wyjątkowo ładna pogoda.

W poniedziałek było deszczowo i burzowo, a ja jak głupia przez prawie pół dnia wypatrywałam co chwilę tęczy i udało się!



Za to dzisiaj wszystko wybuchło!





Luśka nawet załapała się do zdjęcia. Kaja dzisiaj była wyjątkowo rozbrykana.



To są stare miedze w okolicach Pałacu Pawłowice. Bardzo lubię tam chodzić.
Ze spaceru przyniosłam trochę kwitnących gałązek.



Tak, w dużym pokoju pojawił się różowy dywanik. Wygląda nieziemsko ;)
To by było na tyle dzisiaj. Wracam do szydełkowania, bo... jakoś tak ;)
A niedługo zaproszę Was na stronę dzieciakwplecak.pl :)
Łapcie wiosnę!


0 komentarze:

Prześlij komentarz